Jakiś czas temu słyszałam wywiad
starszej Pani Doktor na temat masła. W wywiadzie mówiła o dobroczynnych
wartościach masła. Miała na myśli masło te 100 % naturalne, wytwarzane
tradycyjnymi metodami. Niestety produkt sprzedawany w sklepach jest produkowany
na skalę przemysłową i odpowiednio obrobiony, tak, że nie posiada tych
wartości.
Jednakże wolę jeść masło, produkowane na skalę przemysłową, niż produkty
typu margaryna czy różnego typu mix, które serwują nam sklepy. Warto też
wiedzieć, że nie powinno się podgrzewać masła do temp. 90 st. C. W takich
temperaturach z masła wydzielają się szkodliwe substancje dla naszego zdrowia.
Badania wykazały, że masło może pomóc w zapobieganiu wielu chorób, takich
jak zapalenie stawów, nowotwory, osteoporoza i choroby serca. Masło zawiera
wiele witamin i minerałów, jest dobre dla twojego zdrowia i ma świetny smak.
Jest czymś naturalnym, a nie chemicznym tworem.
Jak podkreśla Prof. Grażyna Cichosz w wywiadzie dla czasopisma "Duży
Format" - "Przeciwnicy spożywania tłuszczów zwierzęcych pomijają
fakt, że przy spożyciu masła czy smalcu wzrasta poziom zarówno złego LDL, jak
też dobrego HDL cholesterolu. Podczas gdy przy spożyciu sztucznych izomerów
trans, czyli margaryn, wzrasta poziom złego LDL i maleje poziom dobrego HDL
cholesterolu. Spożycie margaryny aż 10-krotnie zwiększa prawdopodobieństwo
miażdżycy w porównaniu ze spożyciem tej samej ilości masła lub smalcu.
Dodatkowo margaryna stanowi zagrożenie otyłością, cukrzycą typu 2 i nowotworami"
[1].
Zamiast standardowego oleju kuchennego warto stosować organiczną, tłoczoną
na zimno oliwę z pierwszego tłoczenia (korzystną dla zdrowia). Należy
powstrzymywać się przed spożyciem wszystkiego, co ma w składzie słowa
"uwodorniony" i "rafinowany". Możecie używać również
bardzo zdrowych olei (nadających się do przygotowania potraw w dużych
temperaturach) : olej arachidowy, avocado, olej z pestek winogron.
Olej kokosowy, olej sezamowy i oliwa z oliwek najlepiej spożywane w ich
surowej postaci są także bardzo zdrowe dla serca.
Smażę na maśle klarowanym. Robię je sama z dużej "Osełki", gotując na maleńkim ogniu. Pianę zbieram tradycyjnie, tak jak robiła śp.mama - łyżką, potem odstawiam, aby się ustało i - jeszcze dobrze ciepłe- przelewam do naczynia przez siteczko wyłożone kilkoma warstwami gazy, aby zatrzymać białkowy osad.
OdpowiedzUsuńWychodzi doskonale i taniej niż sklepowe.